piątek, 29 grudnia 2017

Van Gogh. Życie - Steven Naifeh, Gregory White Smith

Van Gogh. Życie
Steven Naifeh, Gregory White Smith

Wydawnictwo: Świat Książki

Od zawsze interesuję się sztuką malarską, obrazami z poprzednich epok, a także współczesnymi. Obecnie miłe dla mojego oka i umysłu są obrazy m.in. Beksińskiego, Moneta, Rubensa i oczywiście Vincenta van Gogha. Gdy zobaczyłam w księgarni książkę Van Gogh. Życie autorstwa Steven Naifeh i Gregory White Smith, od razu zapragnęłam ją mieć.

Myślałam, że to będzie po prostu kolejna zwykła, nieciekawa książka biograficzna z jakimi miałam dotychczas styczność. Ale się myliłam.

Vincent był człowiekiem nieśmiałym i „innym”, przez co osamotnionym. To, że zachowywał się inaczej niż inni ludzie, świadczyło o tym, że wszyscy postrzegali go jako wariata i dziwaka. Oczywiście były wyjątki, ale to i tak nie wystarczy. Bolało go niezrozumienie ludzi. Bo on naprawdę doceniał każdy detal na tym świecie, każdy płatek kwiatka, każde stąpnięcie po trawie, każdy promyk słońca. Umieszczał to wszystko na swoim obrazie, bo to kochał. Dla Vincenta każdy szczegół był wyjątkowy i nie ignorował go tak, jak jego ludzie. Zauważał wszystko, co ma obok siebie i to doceniał.

Jego brat Theo „kładł pieniądze” na jego rozwój, m.in. kupując mu farby do malowania i płótna. Robił to nawet jeśli nie powodziło mu się zbyt dobrze i nie miał czasami co jeść z żoną i z dziećmi. Ogromnie się kochali, to była piękna braterska miłość. Vincent cały czas żył z ukrytą myślą, że jest ciężarem dla swojego brata i dopiero w wieku trzydziestu kilku lat zdał sobie z tego całkowicie sprawę. Strzelił do siebie z pistoletu kolegi. Strzelił w brzuch, dlatego wszyscy się dziwili, dlaczego tam jeśli chciał umrzeć, a nie w głowę by było jak najszybciej po wszystkim. Po pierwsze zrobił to dlatego, że zawsze był inny od wszystkich i też chciał to zrobić inaczej, a po drugie myślę, że chciał się pożegnać. Bo po postrzale doczołgał się do gospody, w której nocował i tam zmarł. Na łożu śmierci opowiadał, że chce umrzeć, bo tak będzie najlepiej dla wszystkich. Jego brat Theo po śmierci Vincenta był tak strasznie zdruzgotany i przygnieciony tym wszystkim, że sam wkrótce, po sześciu miesiącach zmarł.
Vincent van Gogh był taką osobą, których już od dawna brakuje na tym świecie. Tacy jak on zdarzają się rzadko. Ogromnie go doceniam od zawsze i kocham jego obrazy, to jak przelewał na płótno całą miłość do natury, jaką widział naokoło siebie. Ale przede wszystkim Vincent był niesamowicie samotny. I to stanowiło chyba jego największy problem. To osamotnienie nie do zniesienia.
Ta książka idealnie opisuje całe życie Vincenta, od początku aż do końca. Na tych kartkach czuć przejmujący ból, jaki posiadał malarz. Czytelnik znajduje się w samym środku akcji przeróżnych wydarzeń, a wszystko opisane jest w sposób łatwy i ciekawy.
Książka Van Gogh. Życie zachwyciła mnie dogłębnie. Polecam każdemu, kto tak jak ja, tęskni za pięknym okazywaniem uczuć względem otaczającego nas świata.
„Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.
- Vincent van Gogh
Blackie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Czytanie książek jest większą częścią mojego życia. Uwielbiam wędrować wraz z bohaterami, przeżywać z nimi niesamowite przygody, a także czasami przystanąć i pomyśleć, "prowadzić" w swojej głowie refleksje. Oglądam filmy i seriale, słucham dużo muzyki. A w wolnych chwilach dzielę się z ludźmi swoimi przemyśleniami na temat książek, recenzuję je.